królowa śniegu

Krzysztof Kucharski

U studentów Królowa Śniegu na wiosnę

Znaleźć oryginalną oraz jak najbardziej prostą formę do popularnej i nicowanej na wszystkie sposoby baśni to naprawdę sztuka. Takiemu staremu cynikowi, który składa te literki w zdania, nawet trudno policzyć, ile razy udawał, że się wzruszał historią przyjaźni i miłości Gerdy i Kaja w "Królowej Śniegu" niejakiego Andersena.

W tej mroźnej opowieści obserwujemy gromadkę dzieciaków harcujących na śniegu i toczących ogromną kulę (oczywiście "śniegową"), a wśród nich jest także wspomniana wyżej romantyczna para bohaterów – Gerda i Kaj. Dwie małe lalki, którymi aktorzy "bawią się", jak dzieci w domu swoimi zabawkami. Gerda w animacji jest trochę precyzyjniejsza od partnera, ale nie mogę napisać, że Gerdę zagrała studentka IV roku, która się nazywa, na przykład… Ewa Kowalska, bo otwieram program i tam jest tylko napisane: "występują" oraz pod tym siedem nazwisk.

Na bogów wszystkich religii, szanujmy tradycję. Program teatralny służy do tego, by poinformował nas – widzów – najdokładniej jak można, co i kto przy tym przedstawieniu zrobił. W niektórych jest jeszcze eksplikacja tłumacząca, dlaczego wybrał taki tekst literacki, bo nie zawsze jest to dramat i w taki sposób go przedstawia. Opluć należy autorów skromnego programu.

Najefektowniejsza na szczęście jest scena zbiorowa z udziałem Gerdy i zbójników, a bierze w niej udział cała żywiołowa i grająca z wielkim gazem siódemka: Anna Dudziak, Gabriela Jaskóła, Malwina Kajetańczyk, Anna Rakowska, Agata Skórska, Jarosław Paczyński i Mateusz Skulimowski. Widzowie siedzą w kiszkowatej sali pod ścianami i w tej scenie aktorzy ich atakują ze wszystkich stron. Niektórych małych widzów udało im się mocno przestraszyć. Ale też wcześniej i później rozbawić i wzruszyć. Zgrabnie to wymyślone i skomponowane.

Najzabawniej i najciekawiej animacyjnie wypadła scena rozmowy Gerdy z dwiema Wronami. Mogę napisać z czystym sumieniem, że to zimowe z tytułu przedstawienie ma mnóstwo wręcz wiosennej, młodzieńczej energii, co się przyjemnie ogląda. Cieszy, że realizatorami są tylko trochę starsi artyści. Bardzo zręcznie rzecz całą ułożyła, poczynając od scenariusza, po efektowną inscenizację, świeżutka absolwentka wrocławskiego wydziału reżyserii Dorota Bielska.

Krzysztof Kucharski
Polska Gazeta Wrocławska

artykuł tutaj


Marta Wąsik

Klasyka z radosnym zakończeniem

Królowa śniegu to – wbrew pozorom – opowieść nie o potędze zimy, ale o magicznej i oczyszczającej sile wiosny. Fabułę baśni H. Ch. Andersena przedstawili na scenie studenci IV roku Wydziału Lalkarskiego wrocławskiej PWST.

Realizatorzy przedstawienia świetnie poradzili sobie z przygotowaniem sceny. Macierzysta siedziba szkoły od pewnego czasu jest w kapitalnym remoncie, toteż spektakle odbywają się w różnych częściach miasta. Dla Królowej śniegu zaadaptowano prostokątną salę, wzdłuż której, po obu stronach, znalazły się miejsca siedzące dla dzieci. Pośrodku zaś – na długość ramion młodej widowni – występowali aktorzy. Niezwykła bliskość twórców i odbiorców powodowała u dzieci radość i trwogę (w zależności od zamierzeń), co nie pozwoliło nawet na chwilę na rozkojarzenie. Wspaniały to zabieg, gdyż nie od dziś wiadomo, że trudno przez godzinę skupić uwagę kilkulatków. Zresztą podczas Królowej śniegu udało się to nie tylko dzięki zagospodarowaniu przestrzeni scenicznej, ale także dzięki świetnej choreografii, oprawie muzycznej, plastyczności i dynamice, z jakimi aktorzy włączyli do przedstawienia lalki.

I jeszcze tzw. smaczek. Nie mogę oprzeć się pokusie skomentowania reakcji na widowni. Podczas jednej ze scen zbiorowych, kiedy niemal wszyscy aktorzy stworzyli krąg, a następnie się rozproszyli, ja, skromnie siedząca wśród kilkulatków, usłyszałam: "Ej, to się w wojsku nazywa przegrupowanie". Szept iście sceniczny, a ton prawdziwego znawcy. Bezcenne.

Marta Wąsik
Teatralia Wrocław
29 kwietnia 2011

artykuł tutaj

«